... już od ROKU!
Tak, dokładnie rok temu zaczęłyśmy naszą przygodę z agility!
Fot. Wiktoria Bobowicz
6 września 2013 roku 14- letnia Ola i 4- letnia Tajga poszły na pierwszy trening agility, na którym Paula Gumińska uczyła Olę jak poprowadzić psa, żeby ŁADNIE skakał przez hopkę (więcej o naszych początkach TUTAJ). Tak nam się to spodobało, że za 3 tygodnie jedziemy na pierwsze zawody... treningowe ;) Oczywiście - strach mnie już zżera.
Fot. Wiktoria Bobowicz
Na początku Tajga biegała po torku TYLKO dla smakołyków. A teraz? Teraz widać, że NIE robi tego TYLKO dla jedzenia, bo okazało się, że równie dobrze biega na zabawkę, która nie jest dla niej super nagrodą. A wniosek z tego taki, że na agility nie musi mieć najukochańszej kiełbasy (za którą da się pokroić), żeby biegać i skakać, bo chyba sprawia jej to też przyjemność... :D
Z każdym treningiem widzę, że jest coraz bardziej pewna siebie, kiedy wchodzi do tunelu. Muszę się pochwalić, że Tajga jest też coraz szybsza... w sumie to nie wiem czy to dobrze, bo to oznacza, że ja też muszę szybciej biegać i myśleć!
Dzięki agility nasze psio-ludzkie życie stało się sportowe,a dwa miesiące po pierwszym treningu Tajga złapała swój pierwszy dysk :D Obecnie wygląda to tak:
Po 12 miesiącach trenowania mogę powiedzieć, że agility jest super,ale również trudne, w szczególności, dla nas ludzi. Dlaczego? Bo trzeba jednocześnie biegać, pokazywać ciałem i mówić psu co ma robić, jeszcze biegać zgodnie z kolejnością przeszkód, którą wcześniej trzeba zapamiętać! Ale satysfakcja jest ogromna, kiedy przebiegnie się na czysto trudną sekwencję, składającą się z 16 przeszkód.
W każdym bądź razie ja i mój magiczny terrier polecamy!