Dziewiętnastego listopada była sterylka, raczej miała być, bo w końcu jej nie było... No to może od początku:
Poszłyśmy rano do weterynarza, baaaardzo się bałam. Pani przebadała Tajgę, pytała się nas o jej zachowanie, a potem powiedziała, że możemy już iść (JUŻ?!?). Chciałam zostać, być podczas tej operacji chociażby w poczekalni, ale Pani się nie zgodziła. Już miałam się żegnać z psiną, kiedy przypomniało mi się o wykupieniu dodatkowych badań. Kupiłam badanie RTG (klatki piersiowej). Pani powiedziała, że jeśli coś ją zaniepokoi po zobaczeniu zdjęć z badania to zadzwoni ok. 12, a jeżeli wszystko będzie dobrze to dopiero między 14 a 16.00 jak już Tajga będzie wstawała. Czekałam, czekałam... te kilka godzin w niczym nie różniło się od wieczności. Miałam nadzieję, że nie będę musiała odbierać telefonu w okolicach południa. Niestety chwilę przed 12.00 zadzwonił. Pani powiedziała, że mogę już odebrać psa, bo nie może mieć narkozy- nie wiadomo czy serce ją wytrzyma! Zaczęłam panikować i błyskawicznie przyjechałam do przychodni. Tajga jak mnie zobaczyła to zaczęła świrować :) Pani pokazała mi zdjęcia z RTG i powiedziała, że psina ma za wielkie serce ( szkoda, że to nie była metafora :/ ) - prawa komora serduszka jest za duża, ma nieprawidłowy rytm bicia serca. Nie mogła jej zrobić operacji, bo nie wiadomo, czy po takim ryzyku, jakie niesie ze sobą narkoza, obudziłaby się.
Teraz musimy jechać do kardiologa. Wolę nie myśleć co by było, gdybym nie wykupiła dodatkowego badania.
Jestem trochę zaskoczona, bo Tajgula NIGDY nie miała objawów chorób serca, dlatego mam nadzieję, że to nic poważnego. Sterylizacji nie zrobimy już na 100 % .
Co jeszcze u nas?
Wszystko dobrze, Tajga biega, skacze... czyli norma :-)
Pozdrawiamy!