Ale co właściwie się zmieniło?
Nic i wszystko.
Tajga jest szybka. Ma dużo energii. CAŁY CZAS chce coś robić. Jest cały czas wesolutka. I nakręcona. Bardzo nakręcona.
No cóż... ja się cieszę! Tylko, że... musimy zacząć wszystko od nowa, znaczy nie wszystko i nie my. JA. Bo ja teraz za nią nie nadążam!
Właśnie do takich wniosków doszłam po ostatnich zawodach agility w Gdyni (18.10.15r.).
Tajga była świetna, bo:
- wreszcie zyskała pewność na torze
- biega szybko
- zaczyna się odsyłać
- odróżnia nazwy przeszkód
- pięknie mnie słucha
Bo ja nie wiem co mam robić! Agility w naszym przypadku wygląda jak walka o przetrwanie. Jestem zdecydowanie za wolna, a mój handling zasługuję na kłującą w serce 1. Oficjalnie informuję, że będę się pilnie dokształcać, aby mój geniusz nie musiał się za mnie wstydzić :p
Jeden z naszych przebiegów na tych zawodach:
(jejku, jak to komicznie wygląda)
Do napisania! :D