piątek, 17 lipca 2015

Absurd na spacerze

Na wczorajszym wieczornym spacerze spotkałam pana, przez którego zwątpiłam w to, czy mieszkam w Poznaniu, czyli całkiem dużym i niezacofanym mieście. Ten pan sprawił, że poczułam się jakbym była na wsi... i to 10 lat temu!
Już piszę o co chodzi.

Późnym wieczorem wybrałam się z Tajgą na spacer. Kiedy dochodziłam na "naszą" polanę, za nami, zauważyłam mężczyznę, który szedł w naszą stronę ze swoją żoną i owczarkiem niemieckim na krótkiej smyczy. Psa znałam już wcześniej, jest on agresywny i już z odległości 20 metrów zaczął rzucać się na Tajgę. Tj zaczęła wąchać coś w trawie, nawet nie zwróciła uwagi na owczarka, więc przeszłam z nią na bok.
- Ona go zje!- krzyknął do mnie mężczyzna, pokazując na swojego psa. Kiedy zauważył, że na to nie zareagowałam, po chwili wykrzyczał to ponownie, po czym dodał - I będzie o jednego kundla mniej.- a potem uśmiechnął się złośliwie.
Stałam jak wryta. Byłam w stanie odpowiedzieć tylko, że Tajga nie jest kundlem. Ów pan od razu odrzekł- Wszystko, co małe, to kundel!- i poszedł.
Stałam tam jeszcze chwilę jakby mnie zamurowało, a potem zaczęłam się zastanawiać, skąd tacy 'inteligentni' ludzie się biorą.Po chwili moje serce się odezwało i pomyślałam: Człowieku, gdybyś Ty wiedział, co ten 'kundel' robi...-wtedy wtrącił się mój rozum-... i tak to by nic nie zmieniło. Do takich ludzi nic nie dociera. Nic.

A teraz, Drogi Czytelniku, wyobraź sobie, że Tajga jest chora i walczy o życie (pfy, pfy! oby zawsze była zdrowa!!!), czy tekst: "(...) o jednego kundla mniej" usłyszany od obcego faceta byłby mi obojętny? Na 100% bym się rozpłakała. A przecież ten mężczyzna nie zna mnie ani mojego psa, w związku z tym nie ma prawa wiedzieć, że tak nie jest. W tym miejscu kłaniają się konsekwencje wypowiadanych przez nas słów.


niedziela, 12 lipca 2015

Ready or not?

20 czerwca był przełomowym dniem w naszym adżilitowaniu- byłyśmy na PIERWSZYCH OFICJALNYCH ZAWODACH :D (Puchar Bursztynowego Psa w Gdyni) To jeszcze nie wszystko. Długo zastanawiałam czy kolejny raz startować w zerówkach czy może zaszaleć, podnieść jeszcze wyżej poprzeczkę i przejść do A1... Nie byłam pewna czy jesteśmy gotowe, ale postawiłam na szaleństwo i opuściłyśmy klasę 0 :-)
Bardzo bałam się tych zawodów, głównie biegów openowych. Wcześniej, Tajga, biegała tylko w 3 miejscach, dlatego nie wiedziałam jak to będzie wyglądało na nowym terenie i jeszcze po 5 godzinnej podróży. Panikowałam, bo nasza huśtawka zazwyczaj nie wychodzi... szczerze mówiąc to liczyłam tylko na myślącego, radosnego psa, który nie będzie się zawąchiwał i na chociaż jedno bezbłędne wejście w slalom.

j a k   b y ł o ?
 .
 .
 .
a tak:
 czyli pięknie i cudownie, a nawet miałyśmy PRAWIE łapkę! <3
1 bieg-egzamin- punkty karne za czas :c i jedna odmowa, co dało 3 miejsce! Z tego biegu jestem bardzo zadowolona bo wejście w slalom było idealne!
2 bieg- agility open- tutaj miałyśmy 1 błąd na huśtawce, ale reszta była cudowna biorąc pod uwagę warunki, w jakich biegłyśmy- deszcz, deszcz i ...deszcz ( w związku z tym było bardzo ślisko i miałyśmy ograniczoną widoczność). Tutaj zajęłyśmy miejsce 9 na 18 :-) Nie spodziewałam się, że będziemy mieć tylko jedną odmowę, bo wejście na kładkę baaardzo mnie przerażało (na filmiku 1:54sek), a okazało się, że Tajga pewnie i bez wahania zrobiła wszystko tak jak trzeba było :p

3 bieg- jumping open- Tj była już zmęczona, niekoniecznie przez agility- raczej przez ciągle zmieniającą się pogodę i 5 godzinną podróż. Mimo to nadal ładnie myślała, pięknie weszła w slalom (a było krzywe podłoże przez błoto!), ale nie miała siły go dokończyć. Za pierwszym razem wyszła po 4 tyczce, za drugim po 6, a za trzecim po 10, widziałam, że to jest spowodowane zmęczeniem, a że za każdym razem bezbłędnie wchodziła w slalom to odpuściłam i pobiegłyśmy dalej, dlatego ten bieg zakończył się disem ;)
Podsumowując, mój dzielny terrierek dał z siebie 1000%, co bardzo mnie zaskoczyło :)

Tydzień później w moim pięknym mieście odbywało się DCDC. Ta impreza dała nam szansę rozwoju i występowałyśmy podczas kejtrówki- wyścigowym agility, które polegało na tym, że dwa psy miały ten sam tor do pokonania i zaczynały go w tym samym czasie, ale z dwóch różnych stron.
Torek wyglądał tak:
Tajga spisywała się bardzo fajnie, ładnie pracowała obok obcych psów, przy dużej publiczności i komentarzach do mikrofonu :D

Fot. Adrianna Tafelska