piątek, 18 lipca 2014

Pani Nielubięswoichłap

Tajga na szczęście nie jest psem z małą odpornością organizmu, nie choruje na żadną "głupią" chorobę, ale mimo tego, ostatnio gabinet weterynaryjny odwiedzamy zdecydowanie za często- od końca maja byłyśmy zmuszone pojawić się w nim 3 razy...

Co? Jesteś pewna?Przecież to tylko 1,5 miesiąca...(fot.Z.Marek)
Pod koniec maja Tajga zahaczyła wilczy pazur o jakąś siatkę- okazało się, że jest złamany (oczywiście to nie był pierwszy taki wypadek...). Pazur złamał jej się dosyć niefajnie, przez co był "lekki" problem z odcięciem zwisającej części. Zakończyło się na tygodniu chodzenia w bandażu i maści. Po tym incydencie chciałam usunąć wilcze pazury, ale jest niemożliwe, bo nie "wiszą" one na skórze.
Kolejną wizytę "zaliczyłyśmy" 27 czerwca, czyli w pierwszy dzień wakacji.
Powód:złamany pazur, ale żeby nie było nudo, tym razem NIE wilczy! Pazur złamał się...ładniej (nie wiem jak to inaczej określić :p) niż poprzednim razem :D Wystarczyły 3 dni chodzenia w bandażu, maść, a potem łapka była zdrowa...niestety nie na długo..
No cóż... tanim pieskiem nie jestem! (fot. Z.Marek)
7 lipca wyjechałam na obóz teatralny i Tajga została w domu. Wracam po kilku dniach i wita mnie pies z..... UWAGA... zabandażowaną łapą! Okazało się, że tym razem nie ucierpiał pazur! Oj, nie! Tym razem to poduszka. Przecięła ją na spacerze, w parku, biegnąc po piłkę. Mimo tego, że krew kapała ciurkiem to mój terrierek wcale nie zwracał na to uwagi, tylko chciał kontynuować zabawę. Dzielna to ona jest- muszę jej to przyznać. Na razie rana się goi- już była pięknie sklejona, ale Tj wczoraj tarzając się na spacerze zdjęła opatrunek i przeszła parę kroków po suchej i ostrej trawie, przez co rana się zaogniła.
Oj...
Przez te wszystkie zdecydowanie niefajne zdarzenia nadałam Tajdze tytuł "Pani Nielubięswoichłap". Pewnie mój super inteligentny pies uznał, że łapki są mu nie potrzebne, no cóż... A tak na poważnie to jest mi jej ogromnie żal. Pies, który nienawidzi leniuchować jest do tego zmuszony, musi cierpieć bo pewne "bardzo mądre" osoby wyrzucają ostre rzeczy na pola, łąki. Najsmutniejsze jest to, że jutro jedziemy nad morze, a ona nie będzie mogła nawet zanurzyć łapek dla ochłody...
A przez dłuższe przerwy w treningów, Tajga zapomniała jak robi się flipy:

E tam, zdrowie najważniejsze! :)
Na koniec chciałam się jeszcze pochwalić pięknym prezentem, jaki dostałam od rodziców- bransoletka od Miedzianki! Tajga była przez chwilę na ich zdjęciu w tle na facebooku :D

19 komentarzy:

  1. Biedna Tajga tyle urazów. Są takie specjalne gumowe butki dla pracujących psów, może to byłoby rozwiązanie. Życzymy udanego urlopu i zdrowych łapek :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytuł w takim razie całkowicie adekwatny do rzeczywistości. Kiepska sprawa z tymi urazami: nie dość, że przez to przedłuża się okres rekonwalescencji, to i Wasze treningi przepadają. Nie mniej jednak mocno trzymam kciuki za Tajgę i jej łapki!
    Co do prezentu - jejku! Masz genialnych rodziców, że sprawili Ci taki prezent ;) :p
    Pozdrawiamy serdecznie Nina & Vivat

    OdpowiedzUsuń
  3. Współczuję, macie pecha :P. Może właśnie dobrym rozwiązaniem byłby bucik na chorą łapkę? Może przeszkadzałby jej mniej niż bandaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam dokładnie to samo, więc kupiłam bucik, a tu się okazało, że Tajga zupełnie nie umie w nim chodzić :/ Ale będzie musiała męczyć się w nim na plaży.

      Usuń
  4. ojej współczuje ! najgorsze jest to gdy jest się przyzwyczajonym do aktywnego trybu życia i coś nas hamuje.mam nadzieje że więcej nieprzyjemności z łapkami już Tajgi nie spotka.
    + piękna bransoletka !

    pozdrawiamy
    Ola i Baddy. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja Kepi też co chwilę ma jakiś problem i nie tylko z łapami. Delikatna jest a na spacerze za nic w świecie nie uważa, gdzie biegnie i przede wszystkim w co, więc znam to uczucie. Życzymy jak najmniejszych ilości zranień na przyszłość!
    [vizsla-kepi.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh skąd ja to znam..nasze wizyty u weterynarza najczęściej wiążą się z przeciętą opuszką :P.
    Ale świetna bransoletka, muszę koniecznie taką mieć! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedna suńka, tyle razy problemy z łapką.. Trzymam kciuki by już nic się takiego nie przydarzyło! No i jest mi jej szkoda bo taka okazja, wizyta nad morzem i ani nie można jej się zamoczyć. A co do Miedzianki, to ta bransoletka wygląda super!
    Sama się zastanawiam by sobie samej takiego prezentu nie zrobić, ale to może kiedy indziej gdy nieco wzrośnie nasza ilość pieniędzy ;p
    Pozdrawiamy Wiktoria&Fado

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedna Tajgusia, no cóż takie niestety szczęście :(
    Powodzenia, aby już takie coś się Wam nie przydarzyło!
    Piękna bransoletka, Miedzianka to fajna firma, już od dawna chciałam takie piękne cuś sobie zamówić ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do nas,
    http://codziennebeagle.blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Eh rany na łapach to częstą zmorą:'(złamane pazury to standard u psów enerigcznych a przecięte opuszki niestety są wina smieciarstwa uprawianego przez ludzi:'(

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj Tajguś! Takie łapkowe sprawy sa najgorsze! Bo ni tu pobiegać, ni poskakać... oby wam sie to więcej nie powtórzylo! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze znamy tego łapkowego pecha, bo zimą też mieliśmy z tym nawracający problem. A taka bransoletka marzy mi się już od dłuższego czasu! Zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepiękna bransoletka, sama chciałabym się w taką zaopatrzyć, bo Miedzianka robi super rzeczy :)
    Nas niestety czeka zabieg usunięcia pazurków.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zdrówka dla Tajgowej łapki ;). Problem rozbitych butelek, i innych, niebezpiecznych śmieci w trawie, jest niestety dość powszechny.

    OdpowiedzUsuń
  14. Współczuję. To było kilka razy z tą samą łapką, czy za każdym razem inna? :P
    Bransoletka - boska! <3

    Zapraszamy na nową notkę: http://mundkowaferajna.blogspot.com/2014/07/lipcowo.html

    OdpowiedzUsuń
  15. może to taki pech, że akurat z tymi łapkami ma problemy, oby minęło szybko i zagoiło się.
    Pozdrawiam
    Michał
    http://szkolenie-psow-doberman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Biedactwo...
    Pamiętam jak mój Beny miał okres w swoim życiu kaleczenia łap.
    Po każdym spacerze wracał z zakrwawioną łapą, ledwo ściągną opatrunek, a już zakładał następny.
    Na szczęście już mu to przeszło, lub z tego wyrósł ;)

    Pozdrawiamy Natalka i Beny

    OdpowiedzUsuń
  17. Uuuuh, biedna psinka :(
    Współczuję i życzę błyskawicznego powrotu do zdrowia! :D
    Pozdrawiamy http://borderoli.blogspot.com/

    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń