poniedziałek, 23 grudnia 2013

Niekończące się huki

W okolicach Sylwestra ludzie szaleją. Kilka tygodni wcześniej kupują petardy, fajerwerki... i oczywiście od razu je testują... Nie widzę w tym żadnego sensu, a Tajga baardzo boi się takich huków. Większość dnia spędza pod moim łóżkiem, ukrywając się przed tajemniczymi wystrzałami. W Sylwestra jakoś dajemy sobie radę, bo na ten dzień znalazłam dla psiny rozwiązanie ( robię jej posłanie w łazience, puszczam dosyć głośną muzykę, daję jej gryzaka i dbam o to, żeby co jakiś czas ktoś jej tam towarzyszył), ale przecież nie może spędzać w łazience kilka miesięcy.
Spacery są jeszcze gorsze, bo czasami trwają po prostu kilka minut... Jak Tajga usłyszy jakiś wystrzał to nic do niej nie dociera tylko zaczyna czołgać się w kierunku domu. Dzisiaj już nawet nie chciała z niego wychodzić, bo wie, że na dworze jest czas bombardowania. Nic innego nam nie pozostało niż przeczekanie tego okresu... mam nadzieję, że opuści on nas bardzo szybko!

Tymczasem wszystkim naszym czytelnikom życzymy Wesołych Świąt! :D


poniedziałek, 16 grudnia 2013

Czerwona chustka

Od bardzo dawna chciałam kupić dla Tajgi apaszkę, tylko nie znalazłam nigdzie takiej, która zadowoliłaby mnie w pełni. Jak znalazłam fajny wzór to cena była za wysoka, cena niska-brak pasujących do Tajgi wzorów albo po prostu nie chciałam czekać na zamówienie. Ostatnio byłam bardzo zdesperowana, więc kupiłam materiał i postanowiłam uszyć chustkę. Wiedziałam, że efekt końcowy będzie straszny, ale mimo to zabrałam się do szycia... w nocy.
Apaszka z bliska wygląda tragicznie, ale z daleka chyba ujdzie:
Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że Tajga jest bardzo zarośnięta :D (fot. Z.Marek)






Tajga ani razu nie próbowała zciągnąć chustki, więc chyba jej nie przeszkadza :)
Następnego dnia podjechałam z psiną tramwajem, na lepsze na spacer tereny. Często jeżdżę z nią tramwajem czy autobusem, ale nigdy nie budziła jakiegoś większego zinteresowania wśród ludzi. Kiedy wsiadłam do tramwaju z psem na rękach zostało jedno wolne miejsce. Uznałam, że nie będę się pchała, postoję, aż nagle pewna Pani zwolniła mi miejsce, powiedziała, żebym usiadła z tym słodkim pieskiem. Byłam w szoku, bo jeszcze nigdy nie spotkałam się z taką sytuacją mimo tego, że zazwyczaj mam w jednej ręce psa, w drugiej ciężką torbę... Przez całą drogę bardzo uprzejma pani głaskała Tajgę i prawiła jej komplementy :D Hmm..ciekawe czy zwróciła uwagę na Tajdżi ze względu na jej apaszkę.

(fot. Zosia Marek)

Wczoraj w moim kościele sprzedawli kolorowe opłatki wigilijne dla zwierząt. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie skorzystała z takiej okazji! Kupiłam zielone ;-) Myślę, że nie różnią się w niczym od zwykłych opłatków z wyjątkiem koloru (barwniki). Ale święta są raz w roku, więc szaleję!
Pozdrawiamy!